|
Oto świadectwo trzech osób, dotyczące tego samego i jednocześnie bardzo ważnego wydarzenia w ich życiu. Tak jak jedna Ewangelia została napisana według czterech osób, tak jedna ewangelizacja została opisana według trzech osób: Oli, Szymka i Zbyszka. Wszyscy troje spotykając się ze sobą w jednym miejscu i w tym samym czasie, spotkali Jezusa przemieniającego ich swoją miłością. W czasie jednej ewangelizacji objawiła się chwała Boża i Boża obecność w sercach trzech osób. To trzy świadectwa w jednym uwielbieniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. Pierwsze, to świadectwo Oli (patrz zdjęcie). W tym wydarzeniu jest osobą ewangelizowaną. Drugie to świadectwo Szymka - ewangelizatora, a trzecie to świadectwo jego partnera w ewangelizacji - autora tekstu (pierwszy z lewej).
Świadectwo Oli
W trakcie pewnego wydarzenia zderzyłam się z prawdą, której dotąd nie chciałam do siebie dopuścić: chłopak, którego darzyłam przyjaźnią, postanowił ją zniszczyć. Nie winię go za tę decyzję, ale fakt ten mną wstrząsnął.
Po pewnym czasie pojechałam na spotkanie młodych do Lednicy 2000. Uciekłam mojej przyjaciółce, by zostać ze swoimi myślami sama. Jednak nagle podjęłam decyzję: chciałabym porozmawiać z ewangelizatorami, którzy co roku przyjeżdżają do Lednicy. Zobaczyłam niedaleko siebie taki klomb, zaraz na granicy pól. Niewiele myśląc, poszłam tam, usiadłam i czekałam. Bo „coś” kazało mi tu poczekać.
Emocje już opadały, a zastąpiło je jakieś poczucie bezpieczeństwa. Taki wewnętrzny spokój, w stylu „wszystko będzie dobrze”. Miałam poczucie bliskości Boga i Jego przyjaźni, którą chciał mnie obdarzyć. Jednak przyjaźń ludzka była wtedy dla mnie na pierwszym miejscu.
Wtedy ktoś podał mi rękę i przedstawił się. Szymon i Zbyszek usiedli obok mnie na ziemi. Zapytali o moje imię.
-Ola – przedstawiłam się, ale nie uniosłam twarzy spod szerokiego kapelusza. Miałam nadzieję, że nie zauważą łez.
-Olu- zaczął Szymek.- Chciałbym opowiedzieć ci świadectwo.
Zaczął od tego, że kiedyś zmagał się z różnymi problemami, brakiem akceptacji ze strony bliskich ludzi i siebie samego. O zmaganiu się z osobistym grzechem i popadaniu w mysli samobójcze, dopóki nie spotkał się z miłującą obecnością Jezusa i czynionym przez Niego zbawieniem. Wtedy już wiedziałam, że Bóg w tym wszystkim maczał palce. Odczułam jeszcze większy spokój. Ale to był dopiero początek.
Kiedy Szymon skończył, nadeszła kolej Zbyszka. Otworzył przede mną Pismo Święte i zaczął mówić. To co wypowiadał i cytował, trafiało do mojego serca. Potem dowiedziałam się, że Zbyszek z Szymonem przekazywali mi kerygmę. Obaj ewangelizatorzy powtarzali, że nie wiedzą szczegółowo, co jest przyczyną moich problemów, ale Bóg chce mi w tej sytuacji pomóc. Tym problemem jest mój grzech, który polega na nie oddawaniu siebie i wszystkich swoich spraw Bogu z miłości do Niego. Chciałam im to wszystko opowiedzieć, ale nie umiałam się na to zdobyć. Zwróciłam też uwagę na to, że często używali mojego imienia. Zrozumiałam, że to Jezus przez nich przemawia, ponieważ „zna nas po imieniu”. Wkrótce wrócił mi dobry humor. Nawet zdjęłam kapelusz, bo nie było już potrzeby ukrywania twarzy :)
Następnie Zbyszek zapytał, czy jestem gotowa przyjąć Jezusa jako swojego Pana i zawierzyc Mu swoje życie z miłości do Niego. Zgodziłam się wręcz automatycznie. Zgodziłam się też, by Zbyszek z Szymkiem pomodlili się nade mną o Ducha Świętego.
I właśnie po tej modlitwie Szymek się odezwał:
-Słuchaj, nie wiem, czy to ode mnie, czy od Boga, ale tak mi się pomyślało, że Bóg uwalnia cię od jakiejś nieszczęsnej przyjaźni z jakimś chłopakiem.
Prawie krzyknęłam, jego słowa były jak zerwanie napiętej struny. Rozpłakałam się, ale nie ze smutku, czy przerażenia. To był szok! Jednak zaraz nastąpiła radość i ulga. To było niezdrowe przywiązanie, ale poprzez te proroctwo Bóg mnie od niego uwolnił, zamknął niepewną i grząską drogę. Byłam też pod dużym wrażeniem, że Bóg tak silnie przemawia przez młodego Szymona. Po tym wszystkim zdałam sobie sprawę, jak bardzo ten problem męczył mnie przez cały rok, jak często też zajmował pierwsze miejsce w moich myślach. Gdy to wszystko odeszło, poczułam się wolna od przywiązania, z którym nie umiałam sobie poradzić sama.
Potem opowiedziałam Zbyszkowi o tym, że mam w planach zostać ewangelizatorką. Zbyszek od razu zaproponował wizytę w namiocie ewangelizatorów i podarował książkę „Kerygma – podręcznik ewangelizatora”. W drodze on również opowiedział proroctwo. Mówił, że podczas modlitwy czuł we mnie wielką miłość i uznał, że taką cechę powinien mieć ewangelizator. Zaskoczyły mnie te słowa, nie wiedziałam jak na nie zareagować. Ale odczułam wewnętrzną radość. Zbyszek zaraz zaprowadził mnie do Zuzi, ich szefowej, która dała mi wizytówkę i poinformowała, że zapisy na ewangelizcję są w połowie marca. Po tym wydarzeniu jeszcze raz podziękowałam za wszystko Szymkowi i Zbyszkowi, po czym rozstaliśmy się. Ze Zbyszkiem nadal utrzymuję kontakt internetowy oraz telefoniczny :)
Ta ewangelizacja okazała się dla mnie wyjątkowa, bo spotkałam wyjątkowe osoby: Zbyszka, Szymona, Zuzię, a przede wszystkim samego Jezusa. To On pomógł zmierzyć mi się z prawdą, która mnie wyzwoliła. To On wzbudził we mnie pragnienie rozmowy z ewangelizatorami. To On przekonał mnie, że warto dać sobie pomóc. I to On osobiście wybrał właściwe osoby. Oraz to On wskazał mi kolejny krok do wypełnienia powołania: wspólną drogę razem z Nim. Tamtego dnia przekonałam się, że Bóg nie pozostawia i nigdy nie pozostawiał mnie samej sobie. Nawet sytuację bez wyjścia zamienia w radość i uwolnienie. On dał mi siebie i swoją przyjaźń.
Ponieważ Bóg jest dobry cały czas: 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu. AMEN!
Świadectwo Szymka
Jestem Szymon i Jezus Chrystus odmienił całe moje życie, odmienia po dziś dzień - JEMU chwała.
Gdy szliśmy ze Zbyszkiem drogą, zaproponowałem podejście do dziewczyny, która wyglądała na przygnębioną - siedziała sama przy drodze. Jezus przez naszą posługę dał jej doświadczenie tego, że jest On żywym i obecnym Bogiem oraz że szuka każdego człowieka, aby go pokrzepić, dać mu wytchnienie, siebie samego i swoja przyjaźń. Dziewczyna zapragnęła nawiązać osobistą i żywą relację ze swoim Bogiem – wyznała, że Jezus jest jej Panem i Zbawicielem. Podczas modlitwy o wypełnienie łaskami Ducha Świętego, ni stąd ni zowąd przyszła mi do głowy myśl, że ma problemy natury z jakąś niepoukładaną relacją. Początkowo zignorowałem to, myśląc że to bardzo prawdopodobne przypuszczenie (młoda dziewczyna, smutna, itd. - samo się nasuwa) i pochodzi ode mnie, a nie od Ducha Świętego. Jednak ta myśl drążyła cały czas w moim sercu i zdobyłem się na odwagę, by ją ogłosić. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że to była prawda.
Jezus posłużył się nami - mną i moim przyjacielem Zbyszkiem, aby się spotkać się osobiście z tą dziewczyną. Wymagało to jednak naszej odwagi opartej na wierze w to, że to Jezus ewangelizuje poprzez nasze uczynki i słowa, a nie my sami, swoimi siłami.
Zachęcam Cię czytelniku do ryzyka - jeżeli podczas spotkania z drugim człowiekiem na posłudze w Twoim umyśle powstanie myśl "ni stąd ni zowąd", wypowiedz ją, bo pochodzi ona najpawdopodobniej od Ducha Świętego. Ufaj Duchowi, który przez św. Pawła mówi, że chce, żeby wszyscy prorokowali i ewangelizowali (1 Kor 14,5), a nie ufaj myślom, że nie jesteś godzien i że Bóg nie chce się Tobą posługiwać.
Jezus Ci ufa i Cię powołuje! On jest Twoim zbawieniem i Zbawicielem!
Świadectwo Zbyszka
Gdy chodziliśmy po polu ewangelizując, Szymon zauważył w tłumie młodą dziewczynę w kapeluszu siedzącą samotnie na trawie koło klombu.
-Idziemy do niej - powiedział pewnym głosem. Podeszliśmy do niej i usiedliśmy obok niej na ziemi. Miała wilgotne oczy, tak jakby niedawno płakała, lecz gdy dowiedziała się, że jesteśmy ewangelizatorami uśmiechnęła się radośnie tak jakby na nas czekała. Kilka dni później przyznała mi się przez telefon, że prosiła Jezusa aby przysłał jej ewangelizatorów jako znak Jego miłości do niej. Miała poważny życiowy problem, który mógł zniszczyć jej życie doszczętnie. Oczywiście Jezus postanowił ją uratować. Dzieło zbawienia to przecież Jego specjalność. Przysłał więc do tej dziewczyny, Szymka i mnie, czyli dwóch wariatów ewangelizacyjnych. Mam nadzieję, że Szymek nie obrazi się na mnie za ten „komplement”. Widocznie Ola, bo tak nazywała się nasza królewna, potrzebowała rozmowy z takimi Bożymi szaleńcami.
Ola, jednak, wyglądała na osobę potrzebująca natychmiastowej pomocy duchowej. Nie wyjawiła jednak nam swego problemu. Powiedzieliśmy jej kerygmę, czyli to co zawsze głosił Jezus, apostołowie, a teraz głosi Kościół. No i stało się to co zwykle dzieje się przy przyjmowaniu głoszonej Ewangelii. Tak jak w Pieśni nad Pieśniami Oblubienica Ola odnalazła swego Oblubieńca Jezusa. Nasza i jej radość dosięgnęła szczytu gdy modliliśmy się dla niej o dary, łaski, moc i obecność Ducha Świętego w jej życiu. Po zakończeniu tej modlitwy Szymek wypowiedział proroctwo. Wyznał, że w czasie modlitwy Jezus powiedział mu co jest problemem Oli. To był strzał w dziesiątkę.
- Skąd wiedziałeś że to jest mój problem – podskoczyła z wrażenia Ola, dziwiąc się z jak wielka mocą Bóg działa przez Szymka.
- Pan uzdrawia cię Olu z tego problemu i uwalnia. Właśnie przysłał nas do ciebie, aby ci to oznajmić i dokonać uwolnienia i abyś w Nim znalazła ukojenie.
Wtedy i ja również ogłosiłem Oli proroctwo, a raczej obraz, który zobaczyłem w swej duszy jako proroctwo. Powiedziałem jej to co zobaczyłem. Był to obraz serca Oli, jako płonącej kuli miłości do Boga i ludzi. Ta kula podpalała cały świat ogniem miłości Chrystusowej, aby wszyscy uwierzyli w swym sercu że Jezus jest Panem, i wierząc w Niego, Jego dzieło i Słowo przyjmowali życie wieczne – Boże życie czyli łaskę uświęcającą.
Był to właściwie koniec ewangelizacji, lecz widząc, że Ola jest urodzonym apostołem zaproponowałem jej wizytę we wspólnocie ewangelizatorów. Po drodze Ola wyznała, że marzyła o tym aby zostać ewangelizatorem. Dałem jej książkę – Kerygmę podręcznik ewangelizatora. Zaprowadziłem ja do Zuzi - lidera wspólnoty ewangelizatorów. Zuzia ucieszyła się, złapała Olę i razem gdzieś poszły, a my z Szymkiem poszliśmy dalej walczyć o dusze ludzkie.
Uwielbia dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu moim Zbawcy. Wielkie rzeczy uczynił nam dziś Wszechmocny. Święte jest Jego Imię, a swe miłosierdzie zachowuje dla tych, co Go kochają, a jeszcze większe, którzy Go nie kochają. Uwielbia dusza moja Pana!
|
|
|
Logowanie |
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|