|
Ewangelizacja Warszawy 2 czerwca 2019 |
Ewangelizacja Warszawy 2 czerwca 2019. Czy należy wysłuchiwać ewangelizowanych?
Najpierw poszukajmy odpowiedzi w Piśmie Świętym. Św. Łukasz tak opisuje głoszenie kerygmy przez św. Piotra: „Wtedy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich donośnym głosem: «Mężowie Judejczycy i wszyscy (…) przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów” (Dz 2,14). Piotr przy swej ewangelizacji nie mówi do ewangelizowanych: „Co to za wiadomości mi chcecie przekazać, abym je przyjął”. Nie mówi również: „Mówcie do mnie, a ja uważnie wysłucham waszych słów”. On im nakazuje z otwartością, pewnością siebie, odwagą i przekonaniem, która nie podlega dyskusji: „Przyjmijcie i posłuchajcie mych słów” (zob. Dz 2,14). Ewangelizacje według Jezusa, św. Piotra, św. Pawła, Apostołów to po prostu głoszenie, a nie słuchanie. Czasami Jezus, Apostołowie i inni biblijni ewangelizatorzy zadają ewangelizowanym pytania lub dopuszczają ewangelizowanych do zadania pytania albo wyrażenia swych pragnień. Czynią to jednak nie po to, aby dać możliwość ewangelizowanym przedstawienia swojej własnej ewangelii, która najczęściej jest anty Ewangelią, lecz po to aby przyjęli do serca treści przedstawiane w kerygmie (np. Dz 2,37-39).
W czasie czerwcowej ewangelizacji przed kościołem seminaryjnym w Warszawie mieliśmy jako ewangelizatorzy idealny przykład na to, czy wysłuchiwać ewangelizowanych. Pierwsza osoba, którą spotkaliśmy jako ewangelizatorzy, to kobieta podobna do Maryi. Nomen omen, nosiła to samo imię. Słuchała uważnie naszych słów, a gdy zadawaliśmy pytania odpowiadała zgodnie z tematem. Jeżeli czegoś nie zrozumiała, to ona zadawała pytania. Jej odpowiedzi na nasz pytania i jej pytania nigdy nie wychodziły poza ramy poruszanych w głoszeniu treści. Nade wszystko słuchała. Była jak Maryja w trakcie zwiastowania Archanioła Gabriela. W efekcie przyjęła Jezusa za swego Pana i Zbawiciela, a trakcie modlitwy do Ducha Świętego otrzymała Jego dary, łaski i błogosławieństwo.
Zupełnie inaczej było przy ewangelizacji Dominika i Agaty. Na początku uważnie słuchali i wyglądało na to, że przyjmą Jezusa za swego Pana i Zbawiciela. Zachowywali się tak jakby wierzyli w Jezusa. Gdy przy głoszeniu kerygmy doszliśmy do punktu w którym ukazaliśmy Jezusa jako tego, który ratuje nas od grzechu i następstwa grzechu czyli śmierci, a przez zmartwychwstanie ofiarowuje nam życie Boże, wtedy Dominik stracił chęć słuchania. Zaczął nas przekonywać, powołując się na książkę pewnego księdza, że jak ktoś zgrzeszy grzechem sodomskim, to już nie może otrzymać rozgrzeszenia. Wtedy zrozumieliśmy, że pogodził się z myślą o tym że ma grzech, który nie może być odpuszczony i w ten sposób przyjął wygodną postawę życiową charakterystyczną dla wielu ludzi młodych: „Skoro zgrzeszyłem i nie mogę otrzymać rozgrzeszenia, to nie muszę się starać aby być wolny od grzechu i mogę teraz grzeszyć do woli”. Gdy dowiedzieli się, więc że Jezus właśnie po to przyszedł na świat, aby odpuścić wszelkie grzechy i wybawić nas od śmierci, a w konsekwencji od wiecznego potępienia, to nie byli zadowoleni ponieważ pokochali już swój grzech i nie chcieli się z nim rozstać. Podobnie zareagował ten młody ewangelizowany na wiadomość, że dzięki wierze w Jezusa można uniknąć wiecznego potępienia. Nie ucieszył się tym faktem, ze względu na miłość do bożków. Tu sprawdziły się słowa Jezusa: „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3,18-21).
Oni bardziej umiłowali ciemność i gdy dowiedzieli się, że mają podjąć decyzję, czy oddać swe życie Jezusowi i pójść za Nim, czy nie oddawać, wtedy zaczęli zadawać różne pytania nie związane z kerygmą. Samej Dobrej Nowinie nie mogli zaprzeczyć, bo otrzymali właściwe treści kerygmatyczne, poparte cytatami z Pisma i naszym świadectwem. Zaczęli, więc uciekać w dyskusje na tematy poboczne i setki pytań niezwiązanych z meritum sprawy, zupełnie tak jak biblijni przeciwnicy Jezusa. W końcu uciekli, jakby bojąc się, że jeśli zawierzą Jezusowi to będą musieli zrezygnować ze swych ukochanych światowych bożków. A przecież Bóg nie miał zamiaru zabierać im ich ukochanych „zabawek” (np. seksu, alkoholu, pieniędzy, zdrowych ambicji zrobienia kariery), lecz nauczył by ich jak je dobrze używać. Oni jednak bardziej ufali bożkom, a nie Bogu .
Jednak ziarno prawdy zostało zasiane, a szczególnie myśl, że nie ma takiego grzechu, które by Bóg nie odpuścił, byleby tylko z nim przyjść z wiarą do Jezusa i skorzystać z sakramentalnej łaski oczyszczenia. Czy ziarno wzejdzie, czy nie zostanie porwane, czy wyda plon (zob. Mt 13,18-23)? Nie nasza to sprawa, my ewangelizatorzy mamy siać, siać, siać – odważnie, z determinacja, z miłością jak to czynił Jan Paweł II (na zdjęciu Plac Zwycięstwa i scena na której odbyło się widowisko poświęcone 40 rocznicy wizyty polskiego papieża w Warszawie). Głosząc Prawdę Bożą nie wolno nam oddać ewangelizowanym inicjatywy nad tym sianiem. Ewangelizacja jest wtedy skuteczna, gdy ewangelizator głosi, a ewangelizowany słucha i odpowiada Jezusowi „tak”, jak Maryja. Ewangelizator nie dopuszcza siania chwastów na Bożej roli. Nie słowa tego świata, tylko Dobra Nowina jest właściwym ziarnem Bożym dającym życie wieczne (zob. J 6,68).
|
|
|
Logowanie |
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|