|
W ośrodku Caritas w Kołobrzegu od 17 do 21 lipca 2019 r. odbywały się rekolekcje zakończone akcją ewangelizacyjną pn. PRZYSTAŃ Z JEZUSEM. Małgorzata, która była jedną z osób ekipy ks. Rafała Jarosiewicza, głównego organizatora akcji, poprosiła nas ewangelizatorów, abyśmy napisali swoje przeżycia z naszego pobytu w Kołobrzegu na wzór i podobieństwo Dziejów Apostolskich. Niestety zapomniałem oddać mych zapisków, ponieważ musiałem wyjechać wcześniej, więc uznałem to za znak, aby uczynić to teraz.
Trzeciego dnia, w piątek, ruszyliśmy na akcje ewangelizacyjną na przedpola festiwalu muzyki elektronicznej (Techno) SUNRISE. Chcąc sprowokować tłumy przybywające na wydarzenie do rozmów z nami wzięliśmy ze sobą łopaty i szpadle. W przypadku pytań co do tego nietypowego rekwizytu odpowiadaliśmy, że te łopaty potrzebna są nam, aby Bóg mógł dokopać się do ludzkich serc. Oczywiście, najpierw do serc ewangelizatorów (patrz zdjęcie - autor w trakcie ewangelizacji na kołobrzeskiej plaży). Dwie godziny wcześniej wraz z klerykiem Sebastianem i Łukaszem poszliśmy ewangelizować na pobliskiej plaży. Podeszliśmy do grupki czterech młodych mężczyzn. Jeden z nich Paul ze Szwecji po kilku minutach wyłączył sie z rozmowy, mimo, ze zamierzaliśmy z nim mówić po angielsku. Pozostałym trzem: Mateuszowi, Przemkowi i Wiktorowi zaczęliśmy głosić kerygmę. Dwóch pierwszych przyjęło Jezusa za swego Pana i Zbawiciela oraz przyjęli dary Ducha Świętego poprzez modlitwę wstawienniczą. Jeden z nich, Mateusz, początkowo był niecierpliwy, lecz po modlitwie nie mógł się z nami rozstać, ani ze swym nowym Przyjacielem Jezusem, którego otrzymał w sposób duchowy na modlitwie. Ewangelizacja, jak mawiała św. matka Teresa, jest bowiem przyjmowaniem do swego serca Jezusa, a potem przekazywaniem go do serc innych ludzi. To przyjmowanie Jezusa przez ewangelizacje dokonuje sie przez przekaz zwany kerygmą, która jest jakby taką ewangelizacyjną łopatą, przy pomocy której można dotrzeć do serc ludzkich. Keryma nie może być przekazywana przez ewangelizatorów w sposób nieuporządkowany lub pospieszny, bo przyjęta wiara będzie powierzchowna i krótkotrwała. Ewangelizator nie powinien się zrażać, że ewangelizowany chciałby ten proces przyspieszyć. Należy głosić całą kerygmę, a wszelkie dłuższe rozmowy i pytania zostawić na koniec. Poprzez nasze głoszenie i decyzje wiary zakiełkowało w tych dwóch młodych ludziach życie Boże. Duch Święty działający w głoszeniu Dobrej Nowiny sprawił, że zmieniło się ich myślenie (metanoja czyli zmiana myślenia lub prościej - nawrócenie). Tym sposobem ewangelizowani zaprzyjaźnili się z Jezusem i z nami ewangelizatorami. Staliśmy sie mini Kościołem, który jest przecież wspólnotą z Jezusem i wierzącymi w miłości i przyjaźni.
Potem, wróciliśmy do miejsca naszej akcji, która znajdowała sie przy wejściu na festiwal Sunrise. Moi partnerzy poszli do innych zajęć, ja natomiast zacząłem szukać sobie partnera do ewangelizacji, ponieważ jedną z głównych jej zasad jest głoszenie jako wspólnota, czyli nie w pojedynkę. Podszedłem, więc do ewangelizatora który też głosił w pojedynkę, lecz on tym momencie oddalił się. Dokończyłem więc w parze z Jezusem, nie mówiąc już oczywiście o asystencji Ducha Świętego. 20-letni Szymon przyjął Jezusa do swego życia i serca, lecz trzech jego kolegów schowało się za plecami ludzi stojących w kolejce do wejścia na Sunrise.
Następnym udanym głoszeniem była rozmowa z Anną i Sylwią. Tym razem ewangelizowaliśmy w parze z Łukaszem. Zaintrygowały ich nasze roześmiane miny i przyjacielskie zachowanie. Widocznie wyczuły, że nie będziemy mówić jak z ambony i same nas zaczepiły. Tym razem musieliśmy się pospieszyć z kerygmą, ponieważ kolejka do wejścia na event szybko się przemieszczała. Anna od razu zdecydowała się iść przez życie z Jezusem, a Sylwia po pewnym namyśle. Zarówno jedna i druga uczyniły to w sposób odpowiedzialny i świadomy. Po modlitwie do Ducha Świętego stały się bardzo radosne i wróciły do kolejki. Zauważyliśmy, że są bardziej szczęśliwe i radosne niż ci którzy koło nich stalli w kolejce. Była to też inna radość, albowiem miłość i radość w Panu jest bardziej głęboka i trwała niż miłość i radość światowa. Nigdy nie kończy się kacem, ponieważ ma swoje źródło w Bogu, który jest miłością (zob. 1 J 4,8.16). Zastanawiające jest to, że ta radość, miłość i pokój zawsze widoczna jest po modlitwie o wylanie darów Ducha Świętego. Słowo „zawsze” jest jak najbardziej na miejscu. „Nigdy” nie widziałem, aby ktokolwiek był po tej modlitwie smutny lub obojętny.
Po tym głoszeniu udaliśmy sie z Łukaszem na bulwar nadmorski. Spotkaliśmy tam niemieckich turystów: Lisannę i Lukasa wraz ze swymi dziećmi Eliaszem i Lukasem juniorem. Rozmawialiśmy z nimi po angielsku używając katolickiej Holy Bible. Spotkało się, więc w jednym miejscu trzech Łukaszów: dwóch niemieckich i jeden polski. Gdy głosiliśmy, nie odrywali od nas oczu uśmiechając się łagodnie, tak jakby ktoś dawał im drogocenny prezent. Tak było w istocie, albowiem Jezus jest tym drogocennym prezentem od Ojca. Po wyznaniu Jezusa jako Pana i po modlitwie otrzymali cały ocean łask Ducha Świętego. Z radością wrócili do domu.
Idąc dalej spotkaliśmy przy schodach prowadzących na plażę, Szymona i Łukasza, dwóch trzydziesto-kilku letnich biznesmenów. W trakcie głoszenia kerygmy jeden z nich Szymon wyznał, że Jezus jest Panem, lecz Łukasz nie uczynił tego. Po modlitwie poszliśmy razem w stronę głównego wejścia na Sunrise. Gdy szliśmy odpowiadałem Szymonowi na pytania, które zadawał mi w trakcie głoszenia kerygmy. Celowo nie odpowiedziałem na nie wcześniej, bo gdybym wszedł wówczas w zawiłości teologiczne i nieuniknioną w tej sytuacji dyskusję, to nie dokończyłbym kerygmy. Teraz gdy zawierzył Jezusowi mogłem spokojnie przekazać naukę Kościoła Katolickiego, co do spraw które go interesowały. Chodziło mu o seks przedmałżeński. Nie rozumiał, że jest zakazany. Jednak po zawierzeniu Jezusowi i po modlitwie do Ducha Świętego stało się coś, czego nie przewidział: zmieniło się w nim myślenie! W dalszym ciągu podobał mu się seks przedmałżeński, lecz już nie podobało się mu to, że zrani to jego najlepszego Przyjaciela - Jezusa. Wcześniej było to mu obojętne, bo nie znał Jezusa i nie kochał Go. Teraz zaś zaczęło Mu zależeć na Jezusie i myśl, że nie można mieć jednego i drugiego nie dawała mu spokoju. Wtedy powiedziałem mu, że Jezus nie zabiera człowiekowi „najlepszych zabawek” np. seksu. Można go mieć do woli w małżeństwie sakramentalnym. Szymon ucieszył się tym, bo zobaczył sens sakramentalnego małżeństwa, który jest wspólnotą trzech kochających sie serc: Jezusa, męża i żony. W innych związkach poza sakramentalnych nie ma Jezusa.
Około godziny 22 wróciliśmy do Ośrodka na kolację, aby po godzinie wrócić z powrotem na teren akcji. Przeważnie, nie ewangelizuję po nocy, ponieważ w nocy nie widać do kogo się podchodzi. Wielu jest pijanych lub pod wpływem innych środków psychoaktywnych, a nawet muzyki Techno. Jest to muzyka transowa, która działa podobnie jak narkotyk. Rozmowa z osobami, które są „po wpływem” w praktyce mija się z celem. Alkohol i inne środki skutecznie blokują przyjmowania Bożych słów i łask. Tu sprawdza się zasada, że nie należy ewangelizować nietrzeźwych. Jednak, jakimś cudem, udało sie nam trafić na trojkę młodych ludzi, którzy nie zdążyli się jeszcze upić. Bartek trzymał w ręku dopiero co napoczętą butelkę wódki, a Iza, jego narzeczona i Tomasz stali obok. Powiedzieli nam, że już mieli rozmowę z ewangelizatorami. Jednak, była to prawdopodobnie tylko rozmowa, a nie głoszenie kerygmy, bo gdy zaproponowaliśmy im wyznanie Jezusa jak Pana, nie protestowali, że muszą drugi raz to robić. Bartek odłożył butelkę i po wyznaniu pomodliliśmy się o dary Ducha. Było nas pięcioro ewangelizatorów: Łukasz, Piotr, Aneta i jeszcze jedna osoba, której imienia nie pamiętam (chyba Ewelina) i ja.
Następnego dnia pojechaliśmy z Łukaszem do centrum Kołobrzegu, aby zakupić bilety na powrót do domu. Wracając spotkaliśmy w autobusie Andrzeja. Okazało się, że jest od 3 lat osobą bezdomną. Zaczęliśmy go ewangelizować. Niestety, siedzący obok pijany mężczyzna, zaczął nas parodiować i wyzywać, coraz bardziej agresywnie. Wówczas Łukasz poświęcił się i zajął go rozmową, tak że mogłem spokojnie kontynuować ewangelizację. Na przedostatnim przystanku wysiadł pijany człowiek, a my dokończyliśmy kerygmę z sukcesem. Po modlitwie, do serca Andrzeja spłynęła łaska i nadzieja na lepsze jutro. Już nie był samotny, bo postanowił iść przez życie z Jezusem. Już nie był bezdomny, bo uwierzył, ze jego domem jest niebo, a na ziemi Kościół Katolicki, który jest wspólnotą Boga z wierzącymi w Jezusa w Duchu Świętym. Andrzej zamierzał iść na plac festiwalu, aby zbierać użyteczne odpadki, więc postanowiliśmy razem z Łukaszem kupić mu jedzenie. Po zakupach rozstaliśmy się. Spotkaliśmy go drugi raz godzinę później na przystanku. Miał przy sobie tylko torbę z naszym jedzeniem, więc wywnioskowaliśmy że nie poszedł na plac festiwalu.
Po południu szliśmy razem z grupa ewangelizatorów na plac festiwalu. Łukasz zaczepił grupę młodych ludzi czekających na autobus. Mieliśmy tylko 10 minut aby ich zewangelizować. Po 2 minutach pozostał tylko Szymon. Wyznanie, że Jezus jest Panem wypowiedział, gdy autobus zbliżał się do przystanku, a modlitwę do Ducha Świętego zrobiliśmy przed otwartymi drzwiami autobusu. To była najkrótsza ewangelizacja na tej akcji.
Potem poszliśmy na bulwar nadmorski. Zauważyliśmy 3-osobowa rodzinę idącą na spacer z pieskiem. Podeszliśmy i zaczęliśmy przymilać się do pieska. Był przesympatyczny, jak na filmach dla dzieci. Tak zaczęło się nasze głoszenie. Mariola, Zbigniew i ich nastoletni syn Czarek przyjechali tutaj jako turyści, lecz przy okazje postanowili zobaczyć z daleka Sunrise. Gdy im głosiliśmy, bardzo ucieszyli sie Dobrą Nowiną. Uznali Boża miłość i swój grzech. Uznali Jezusa za swego Pana i Zbawiciela, zawierzyli Mu swe życie. Wszyscy wzięliśmy sie za ramiona i prosiliśmy Ducha Świętego Jego dary, a On rozlał w naszych sercach swą miłość, radość, pokój i moc potrzebną do codziennego przyjmowania Jezusa i Jego Ewangelii i dawania Go światu. Po tej ewangelizacji nie tylko my wszyscy, ale przemiły piesek Koko zdawał się być przeniknięty Boża miłością, a przy rozstaniu sprawiał wrażenie jakby chciał iść z nami i z Jezusem. W końcu przecież, Ewangelia mówi, że mamy głosić „wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15).
Na zakończenie poszliśmy ewangelizować na plażę. Spotkaliśmy 15-osobową grupę młodzieży siedzącą w kółku. Głosiliśmy im świadectwo kerygmatyczne, zawierające w sobie wszystkie punkty kerygmy. Na zakończenie rzuciliśmy im wyzwanie o odważne przyznanie się do Jezusa i powierzenie Mu swej drogi życia. Gdy zastanawiali sie w milczeniu zauważyliśmy, że Patrycja cały czas wpatrywała się w nas. Gdy poprosiliśmy ją o tą decyzję serca, powiedziała: Jezus jest moim Panem”. Po modlitwie nad nią pożegnaliśmy się przyjaźnie z wszystkimi i wróciliśmy do naszej bazy.
To było ostatnie moje głoszenie na inicjatywie ewangelizacyjnej PRZYSTAŃ Z JEZUSEM. Usłyszałem od pewnej osoby z ekipy, że była to najbardziej udana ewangelizacja. Pomyślałem sobie, dlaczego? Przecież wszystkie poprzednie były, jak słyszałem, bardziej bogate w oprawę artystyczną, duchową, materialną. Były sceny, były świetne pomysły ewangeliczne, materiały ewangelizacyjne, sprawna organizacja, było dobre przygotowanie duchowe przez rekolekcje, była liczniejsza ekipa i więcej uczestników, była radość głoszenia. Była w końcu, ofiarna i żarliwa miłość do Jezusa i ewangelizowanych. Nie wiem dlaczego tak się stało, bo nie byłem na poprzednich ewangelizacjach. Może tym razem, było więcej głoszenia kerygmatycznego twarzą w twarz. Myślę, że na podstawie innych akcji ewangelizacyjnych w Polsce (Talitha Kum, Przystanek Jezus, ewangelizacjach na kursach Pawła, ewangelizacjach na Juwenaliach i innych akcjach), zbyt małą wagę przykładano do klasycznej kerygmy apostolskiej twarzą w twarz, eksponując inne formy ewangelizacyjne. Znane jest powiedzenie wielu strategów wojennych, że nie da się wygrać wojny przy pomocy samego lotnictwa, bo podstawą sukcesu jest udział piechoty w walkach. Podobnie nie uda sie zewangelizować skutecznie mieszkańców parafii tylko przy pomocy głoszenia z ambony, bo potrzebne jest wyjście na zewnątrz i to najlepiej z ewangelizacją twarzą w twarz. Jeszcze innym problemem jest to, że nawet, gdy są ewangelizacje twarzą w twarz (tylko w nielicznych parafiach), to często głoszone są tylko pewne elementy kerygmy, a nie cała kerygma. Na przykład zdarza się pomijanie najważniejszego punktu jakim jest modlitwa do Ducha Świętego, wchodzenie w zbędne tematy, dyskutowanie. głoszenie katechezy, a nie kerygmy, itp.
Dlaczego zastosowanie na PRZYSTANI Z JEZUSEM takich środków jak głoszenie bezpośrednie w postaci klasycznej kerygmy twarzą w twarz dało takie rezultaty? Dlatego, że taki sposób głoszenia wymyślił sam Jezus: najprostszy i najskuteczniejszy. Jednak, żeby go zastosować trzeba przejść trudną drogę nauki kerygmy, polegającej na duchowym, rozumowym i fizycznym przygotowaniu się do akcji każdego uczestnika. Bez setek godzin spędzonych na kontemplacji np. przez codzienne rozważanie cytatów kerygmatycznych z Pisma, bez wielu godzin rozumowego analizowania punktów kerygmy z podręcznika i nauki tych punktów, bez wielu prób powiedzianych „do lustra”, bez nauki szybkiego szukania cytatów biblijnych nie mówiąc już o praktykowaniu życia wspólnotowego i sakramentalnego nie ma szans na skuteczną ewangelizację. W Polsce stosowanie pełnej kerygmy apostolskiej jest ciągle nie wystarczające, mimo dużego postępu w tej dziedzinie. Zawsze, z punktu widzenia techniki ewangelizacji, głównym narzędziem w ewangelizacji była i jest kerygma apostolska. Abstrahuje tu oczywiście od fundamentu jakim działanie Ducha Świętego, Jego dary i łaski, a szczególnie miłość Boga i człowieka przejawiająca się w miłości do ewangelizowanych, a nade wszystko duchowe zjednoczenie ewangelizatora z Bogiem.
Przykładem zastosowania najprostszej formy ewangelizacyjnej jakim jest głoszenie twarzą w twarz były ewangelizacje uliczne w listopadzie i grudniu 2018 roku na terenie naszej parafii. Wyszliśmy wówczas w parach trzymając w rękach tylko Pismo Święte. Na ulicę wyprowadził nas ks. Marcin Niesłuchowski. Żadnych śpiewów i tańców, żadnych świadectw przez megafon, niewiele materiałów, żadnych scenek kerygmatycznych, nic poza głoszeniem twarzą w twarz. Nawet nie wchodziliśmy do domów. Wszystko na ulicy w aurze jesienno-zimowej. To były jedne z najlepszych ewangelizacji. Dlaczego? Ponieważ trzymaliśmy się kerygmy i głosiliśmy kerygmę. Większość ewangelizatorów była dobrze przeszkolona na kursach Pawła prowadzonych przez Wspólnotę WODA ŻYWA, a ci co nie byli nauczyli się z podręcznika „Kerygma – podręcznik ewangelizatora”. Nie jest łatwa nauka kerygmy, lecz gdy się ją dobrze pozna to z łaską i pomocą Bożą trafimy do serca każdego człowieka. Zapalimy wówczas ich serca miłością, którą wcześniej w naszych sercach zapalił Bóg. W ten sposób zewangelizowane przez nas osoby zapalą serca następnych osób, a oni jeszcze innych i tak cały świat zostanie zapalony miłością do Jezusa. W ten sposób przez wiarę, nawrócenie i chrzest wszyscy przyjmą łaskę zbawienia i otrzymają szczęśliwe życie wieczne.
Najwyższy czas zaopatrzyć się w łopatę ewangelizacyjną - kerygmę i nauczyć się nią posługiwać
|
|
|
Logowanie |
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|